Wywiad przeprowadziłem z zespołem Moron’s Morons dla punkowego zine „Chaos w mojej głowie”, który ukazał się w czerwcu 2022 roku roku. Zapraszam do lektury.
MORON’S MORONS to jeden z nielicznych zespołów w Polsce, który gra garażowego punkrolla inspirowanego kapelami z takich wytwórni jak: In The Red Records i Crypt Records itd. Duży wpływ miał na nich protopunk, death rock, punk blues, amerykański punk końca lat 70-tych i stary garażowy rock’n’roll w stylu THE SONICS. Wydają swoje płyty w amerykańskich i europejskich labelach. MORON’S MORONS to kapela punkowa, którą warto zainteresować się tym bardziej, że grają już od paru lat. Na pytania odpowiadali wokalista Filip i gitarzysta Paweł. Zapraszam do lektury.
CHAOS: Gdzie i kiedy powstał MORON’S MORONS? Kto wchodzi w skład zespołu?
Filip: MM powstało na jednej z pierwszych prób naszego pierwszego zespołu NAMELESS CREATIONS. Chcieliśmy pograć dodatkowo coś innego. Tak, jak JAY REATARD miał garage punkowe REATARDS i nieco bardziej odkrywcze LOST SOUNDS, chcieliśmy pójść w podobnym kierunku. Ja, Paweł i Oliwia zaczęliśmy szukać drugiego perkusisty, do garażowego projektu. Po uzupełnieniu składu dość sprawnie udało nam się ogarnąć materiał do koncertowania i mieliśmy zadebiutować z SICK THOUGHTS w Warszawie, ale ich trasa po Europie została odwołana przed przyjazdem do Polski.
Paweł: Wokalista spierdolił do Finlandii, bo tam w przeciwieństwie do USA mógł kupić alkohol. Coś musi być w Skandynawii, bo nasz drugi perkusista uciekł z zespołu, żeby wstąpić do norweskiego wojska. Lwia część naszych numerów zawartych na EP-kach i pierwszym LP powstała właśnie w tym początkowym okresie MORONSÓW. Całe szczęście, na tamtym etapie nie udało nam się wyjść z tym do ludzi, bo na pierwszym koncercie mogło się zakończyć.
Filip: Obecnie, po wielokrotnych rotacjach, w skład MORONSÓW wchodzą: Dzwonson (perkusja), Paweł (gitara), ja (wokal) i nowa na pokładzie Mary (bas). Marysia zabrała bas Marcinowi, z którym nagraliśmy LP „Looking For Danger” oraz EP-kę „White Brothel Creepers”, która ukazała się na początku 2022 roku, ale nagrana była jeszcze przed pandemią i zaliczyła koszmarną obsuwę spowodowaną sytuacją w tłoczniach płyt winylowych. W miksach jest obecnie drugie LP, także nagrane jeszcze z Marcinem, składające się z 12 utworów.
CHAOS: MORON’S MORONS to nie jedyny Wasz zespół. Możecie nam przedstawić inne wasze kapele i projekty, w których graliście i obecnie gracie ?
Filip: Wspomniałem o NAMELESS CREATIONS, wokół których na początku działo się więcej. Ja tam także jestem wokalistą, a Paweł tym razem gra na basie. To muzyka dla osób kładących się spać w trumnie o poranku, z czarnym cieniem wokół powiek i w towarzystwie czarnego kota i lubujących się w szabrowaniu grobów (przyjrzyjcie się sygnetom, jakie czasem nosimy!). Gramy deathrock z elementami garażowej psychodeli, któremu towarzyszy okultystyczna, gotycka otoczka i tego typu wzniosłe tematy. Dotychczasowe nagrania, tj. 2 EP-ki, które nie ukazały się nigdy fizycznie w oficjalnym wydaniu, tylko w skromnej ilości na CD-rach, LP „Upon God’s Call” i singiel „Pain-Powered Machine”, zostały nagrane z pierwszym wyklarowanym składem. Od 2018 roku jednak jest już nowy gitarzysta i nowy perkusista i od tamtej pory pracowaliśmy nad nowym materiałem, który kończymy nagrywać i będziemy chcieli wydać. Mamy nadzieję, że tym razem nie za swoje pieniądze. Oprócz tego Paweł i Dzwonson są w RED CRAP, który gra punk w klimacie TSOL, MIA czy THE AVENGERS. Zespół powstał mniej więcej w tym samym czasie co MORONSI i NAMELESS CREATIONS, a w składzie oprócz chłopaków znajdują się Michał i Kimba, która pochodzi z Filadelfii. We własnym zakresie wydali dwie EP-ki. Zostały one nagrane zanim Paweł dołączył do zespołu, ale wiem, że obecny skład też w tej chwili pracuje nad nowym materiałem i szykuje się do wydania płyty. Kolejnym składem, w którym się obracamy jest THEE VENGEFUL CHAPERONES, czyli Mściwe Przyzwoitki, i jest on właściwie zlepkiem wymienionych wcześniej zespołów, bo skład to Paweł, Marcin i Składi, obecny gitarzysta NAMELESS CREATIONS. To też garażowy rock, ale, w co ciężko uwierzyć, jeszcze bardziej prymitywny i nieokrzesany od MORONSÓW, bo obracający się w klimatach THE GORIES, OBLIVIANS, czy THE CRAMPS, z dwiema gitarami zamiast basu i na maksa prostacką perkusją. Chłopakom niedawno udało się zarejestrować materiał na LP. Zobaczymy czy coś z tego będzie.
CHAOS: Jakie były wasze muzyczne inspiracje? Jakich zespołów słuchaliście, itd. ?
Paweł: Śmieciowe filmy i równie złe żarcie. Okładki i pomysły na plakaty zrzynamy ze starych pornosow, a ksywki we wkładce czy teksty na płyty to zwykły wytwór naszej głupoty. Muzycznie to zdecydowanie Jay Reatard, ale i SNFU, THE MURDER CITY DEVILS, THE GERMS, GG Allin, PAGANS, DEAD BOYS, TEENGENERATE, TSOL, Iggy and THE STOOGES, czy THE VIBRATORS, których materiał wywołuje największy konflikt w MORONSACH – Czy da się ich słuchać po drugiej płycie? Zdania są podzielone na tak, ochujałeś i gówno mnie to obchodzi.
Filip: Lubiliśmy koncerty kapel punkowych organizowanych przez Warsaw City Rockers. Paweł ciągle męczy nas też współczesnymi kapelami garage/punk, jak wspomniane wcześniej SICK THOUGHTS, LIQUIDS czy THE ACHTUNGS, a Dzwonson w kółko słucha THE LORDS OF THE NEW CHURCH i jęczy, że tak powinniśmy brzmieć. Jego niedoczekanie… Jeśli chodzi o NC to tutaj Paweł narzeka, że nie brzmimy jak LORDSI. Ja naciskam bardziej w stronę THE BIRTHDAY PARTY i inne projekty Rowlanda S. Howarda, CHRISTIAN DEATH, RUDIMENTARY PENI, THE EIGHTIES MATCHBOX B-LINE, WIPERS, MISFITS, THE GUN CLUB i BAUHAUS. Zachowanie na scenie, oprócz w rzeczach, które widziałem na YouTube, często będącymi nagraniami archiwalnymi powyżej wymienionych kapel, podpatrzyłem na koncercie SNFU w Toruniu, chyba w 2014 roku. Chi Pig już przy pierwszym utworze w secie, „Victims of the Womanizer”, wbiegł w publiczność i śpiewając usiadł między ludźmi na kanapie pod ścianą. Bardzo zapadło mi to w pamięć i zrobiło duże wrażenie. Chi Pig był zresztą dla mnie od zawsze wielką inspiracją, jeśli chodzi o teksty i o wykonywanie koncertów.
CHAOS: Gdzie nagrywaliście debiutancką płytę i kto ją wydał?
Paweł: W Mustache Ministry, jak pół Warszawy. Nagraliśmy tam też „Hate Creates” NAMELESS CREATIONS czy „White Brothel Creepers”. Nasz debiutancki album wydało Slovenly Recordings z ju es ej. Oni wydali nam też drugą EP-kę „Indecent Exposure”. Tak jak wspomniałem wcześniej, większość numerów na tej płycie powstała na początkowym etapie istnienia MORONSÓW, a mastering płyty na winyl przygotował Tim Warren, który odpowiedzialny był za składanki z Back From The Grave i założył kultową wytwórnię Crypt Records.
CHAOS: Płyta jest wydana, to trzeba pograć nowe numery na koncertach. Jak to wygląda u Was z graniem na żywo? Wiem, że udało się MORON’S MORONS zagrać parę gigów poza granicami naszego kraju. Możecie nam coś opowiedzieć o koncertach w Polsce i zagranicą, jak były przyjmowane i z kim udało się dzielić scenę?
Paweł: Płyta jest już stara, a numery zdążyły nam się przejeść, więc sety gramy głównie z materiału z drugiej płyty. Liczymy, że jak to drugie LP już wyjdzie, to cały zespół będzie już kojarzył kawałki po tytułach i nie będziemy musieli zastanawiać się o co chodzi w setlistach.
Filip: Najlepsze gigi były w Londynie, bo graliśmy dla pełnej sali. I wcale nie dlatego, że w małym pubie i na koncercie bez biletów. To były po prostu dobre imprezy. Za drugim razem udało nam się wytrzymać nawet do północy!
Paweł: Spoko był też Rzym, gdzie wystroiliśmy się w futerka naszych dziewczyn i byliśmy blisko kresu naszych możliwości jeszcze zanim koncert na dobre się rozpoczął. Całe szczęście południowcy mają luźne podejście do życia i wbrew logice bawili się jeszcze lepiej jak my. W Polsce gramy głównie z kapelami z nie naszej bajki. Gdzieś tam po drodze zagraliśmy z HIOBEM DYLANEM, ORPHANAGE NAMED EARTH, czy SCHROTERSBURG. My się czujemy punkową kapelą, ale idziemy dalej w równaniu z COLLINY: HC=Punk, Punk=Rock’n’roll. Chętnie gralibyśmy z współczesnym hcpunkiem tylko mamy wrażenie, że ten cały rokenrol jest dla nich jeszcze bardziej trędowaty jak ZBOWiD. A to przecież ciągle te same trzy czy cztery akordy!
Filip: W przypływie poczucia niesienia „krużganka” oświaty udało nam się też ściągnąć do Warszawy młode kapele, które lubimy, jak THE CAVEMEN, czy BLACK MAMBAS. Świetne to były koncerty, nie zapomnę ich nigdy. Paweł do dziś spłaca wierzycieli.
CHAOS: Scena (jeśli jest taka) garaż punkowa w naszym kraju prawie nie istniała, można policzyć na palcach dwóch dłoni kapele grające w stylistyce garażowego punka i rock’n’rolla. Możecie nam to bardziej przybliżyć, jak to wyglądało i wygląda w Polsce?
Filip: Nie ma co przybliżać, bo też mam wrażenie, że było tak jak mówisz. Rock’n’roll w takim wydaniu, jak lubimy, raczej nigdy nie był zbyt popularny na tak zwanej scenie, bo punkom chyba od zawsze kojarzył się z nijakimi, mainstreamowymi kapelami.
Paweł: Właściwie od początku punk w Polsce to była łupanka, a łagodniejsze rzeczy były akceptowalne, jeśli to był melodyjny hardcore albo, z niezrozumiałego dla nas powodu, reggae i ska. Do tego rock’n’roll rozumiany jest jako LED ZEPPELIN, ROLLING STONES, ELVIS i pikniki motocyklowe.
Każdy lubi o sobie myśleć, że jest wyjątkowy i nam też się wydaje, że ludzi, którzy jarają się THE SONICS, FLAMIN’ GROOVIES czy OBLIVIANS raczej nie ma w Polsce dużo i nikt poza nami nie wiąże tego z punkiem. Oczywiście to tylko pół prawdy, bo przecież rock’and’rollowe są THE STUBS, POISON HEART czy kiedyś BLACK TAPES. Wszystkie trzy łączy z nami to, że punki w większości kładą na taką muzykę lachę i wolą słuchać metalu, jeśli szukają innych brzmień. Poza tym, mimo że te kapele są zbliżone do nas, to raczej czerpią z innych wzorców niż my.
Filip: Z drugiej strony garaż punk to nie tylko kapele w stylu lat 60-tych czy jakaś tam kontynuacja pierwszej fali punka, ale też różne dziwactwa, które współcześnie są podpinane pod tę łatkę. Kapele, które wydają w dużej mierze demówki i często nie wychodzą poza środowisko blogów internetowych. Można znaleźć wśród nich dobre albumy, ale często jest to przerost formy nad treścią. Byle dziwnie, byle lo-fi i z okładką na xero. W Polsce dobre rzeczy w tym stylu wrzuca Radek na swoim kanale TegoSłuchamPL na YouTube, a wydaje Syf Records.
CHAOS: Macie dwa świetne teledyski w klimatach garażowych. Sami je zrobiliście czyli tzw. D.I.Y. czy ktoś inny maczał w tym palce?
Paweł: Teledysk do „Devil sucks my cock and swallows” zrobiliśmy w zasadzie sami. Po prostu do jakichś urywków z koncertu wmontowaliśmy fragmenty filmów. Przy dwóch kolejnych pomagali nam znajomi, ale „Addicted to Homicide” też sami montowaliśmy według naszego pomysłu. Tak czy inaczej robota D.I.Y.
CHAOS: Debiutancki album i singiel wydała Wam czołowa amerykańska wytwórnia Slovenly Recordings specjalizująca się w garażowym graniu, a mastering albumu zrobił Wam sam Tim Warren z Crypt Records. Zagraliście też parę koncertów w Europie i czy nie próbowaliście zorganizować sobie jakieś koncerty w USA?
Filip: Tour po Stanach wciąż pozostaje naszym mokrym snem.
CHAOS: Najnowszy singiel został wydany w innym labelu, gdzie go wydaliście i dlaczego nie Slovenly Recordings ?
Filip: Chcemy wydawać się w labelach, które lubimy, a dodatkowo każdy z nich ma inną siatkę dystrybucyjną. Jest więc szansa, że trafimy w więcej miejsc, no i, że więcej osób kupi poprzednie wydawnictwa. „White Brothel Creepers” wydaliśmy w Wanda Records z Niemiec.
CHAOS: Kiedy można spodziewać drugiego dużego albumu? Jakie macie nowe plany koncertowe?
Paweł: Album jest już nagrany i zmiksowany, teraz szukamy kogoś kto go wyda. Pewnie w przyszłym roku.
Filip: Jak zawsze ambitne i dalekosiężne. Mamy parę gigów ogarniętych w Polsce i próbujemy ogarnąć tour po Hiszpanii, ale jeszcze nic nie jest pewne i konkretnie przyklepane. Zagramy też dwa koncerty w Anglii. Także trochę tego jest i jednocześnie nic nie ma.
CHAOS: Na koniec chciałem zapytać was o najlepszą płytę, jaką ostatnio usłyszeliście, ciekawą książkę, jaką przeczytaliście, najfajniejszy film i koncert, jaki widzieliście. Pochwalcie się.
Filip: Płyta: THE WRAITH – „Gloom Ballet”Film: „Magia” (1978) reż. Richard Attenborough
Książka: Charles Bukowski – „Love is a dog from hell : poems, 1974-1977”
Koncert: POP1280. Pogłos w marcu 2020 r.
Paweł: Ostatnią książką jaką czytałem było „O psie, który jeździł koleją”, ale przyznam się, że nie wytrwałem do końca, a oglądam tylko seriale na Netfilixie. Widziałem nową „Diunę”, ale w połowie zacząłem przysypiać. Nie przesłuchałem jeszcze ani jednej płyty z tego roku, będę pewnie nadrabiał pod koniec. Od kiedy porzuciłem czytanie książek niezmiennie katuje DEAD BOYS. Ostatnio męczyłem też kompilację singli CARBONAS i plejki z northern soulem na Spotify. Koncertowo rozwalił mnie PLOMB w Warszawie i jaram się powrotem NOWEGO ŚWIATA.
Maku