Helios Creed to jeden z takich wykonawców na którego mam niezłą fazę. Po prostu uwielbiam tego kosmitę. Postanowiłem parę lat temu mieć jego wszystkie duże solowe płyty. Udało się po jakimś czasie. Mam jego 20 płyt na cd. Dodam jeszcze, że dwa lata temu udało mi się go zobaczyć na żywo. Grał wtedy europejską trasę z Chrome. Ja widziałem ich kosmiczny koncert w Berlinie. Marzenie na które czekałem prawie 20 lat spełniło się. Płytę, którą tu wrzucam kupiłem w latach 90. Była to pierwsza jego płyta jaką kupiłem. Posłuchałem i dostałem tą fazę. Wydana została przez jedną z najważniejszych dla mnie wytwórni lat 90 Amphetamine Reptile Records. Jest to jego szósta płyta solowa, a jedna z pięciu, które wydało AmRep. Muzyka na solowych albumach określana była jako ” Black Sabbath na LSD ” . To po prostu wypadkowa space rocka (al’a Hawkwind, którego wielkim fanem jest), acid rocka , psychodelicznego rocka i cyberpunka. Nie małą rolę odegrały tu halucynogenne narkotyki, które niestety zrobiły spustoszenie w psychice Heliosa. Miał ponoć problemy psychiczne, ale to nie on jeden i nie on ostatni. Ponoć pierwsze LSD zażył w wieku 12 lat i od tamtego czasu dosyć regularnie łykał. Obecnie ma 63 lata i całkiem się dobrze trzyma. W Berlinie zagrał świetny koncert i mimo upodobań do używek dobrze wyglądał . Dobra odpalajcie płytkę i dobrych lotów poprzez galaktyki. Kwaśna i kosmiczna to muza .
Lista utworów :
1) XL-35
2) Mountain Mystery
3) Malavia Millenium
4) Anubis Warpus
5) The Federation
6) Kiss To The Brain
7) Throw Away The Rind
8) Nemesis
9) Legs
10) Acid Rain
Tu można odsłuchać :
Tu video :