Wywiad z Próchnem

Wywiad przeprowadziłem z zespołem Próchno dla punkowego zine „Chaos w mojej głowie”, który ukazał się w czerwcu 2021 roku roku. Zapraszam do lektury.

Trio PRÓCHNO to dla mnie jeden z najciekawszych, młodych undergroundowych zespołów w naszym kraju. Istnieją niecałe trzy lat i mają na swoim koncie dwa wydawnictwa. Zaczynali w klimatach dronowo, ambientowo-metalowych. Na drugiej płycie poszli w kierunku ,,godfleshowego” łomotu, jest ostrzej i bardziej noisowo. Miałem okazję zobaczyć jeden koncert PRÓCHNA i napiszę krótko – robią wrażenie swym transowym hałasem. Postanowiłem zrobić z nimi wywiad i pomęczyć pytaniami chłopaków. Odpowiadali: Marcel, Artur i Bartek. Zapraszam do lektury.

CHAOS: Gdzie i kiedy powstało PRÓCHNO? Kto wchodzi w skład zespołu?


Próchno: Zespół PRÓCHNO to od początku istnienia trio w składzie: Marcel Gawinecki (bas, głos, syntezatory), Bartosz Leśniewski (gitara, głos) i Artur Sofiński (perkusja). Grupa powstawała powoli. Pierwszym etapem całej historii była wyprawa Bartosza do Marcela w grudniu 2017 roku. W Studiu Cierpienie (to przybytek prowadzony przez Marcela) zostały położone ślady o charakterze drone’owo-ambientowym. W pierwotnym założeniu miał wtedy z nich powstać solowy materiał gitarzysty. Czegoś jednak w tym wszystkim brakowało i pliki trafiły do Artura, który naturalnie, z własnej inicjatywy dograł do nich bębny. Duo gitarowo-perkusyjne można uznać za kolejny etap krystalizacji PRÓCHNA. Muzyka się skonkretyzowała, ale brakowało w tym wszystkim basu. Tutaj wybór był oczywisty – niskie tony zgodził się nagrać Marcel. Pierwsza płyta powstawała korespondencyjnie, wszystkie ścieżki były przesyłane mailami, za miks odpowiadał Marcel, a masteringu w studiu Tone Industria dokonał w Maciej Miechowicz (m.in. KOBONG, NEUMA). W tamtym okresie działaliśmy tylko i wyłącznie się na odległość.

CHAOS: PRÓCHNO nie jest jedynym zespołem, w którym gracie i graliście. Możecie nam przedstawić wasze inne kapele i projekty, w których się udzielacie?


Artur: Moim macierzystym zespołem jest suwalski hardcore/punkowy DRAH, w którym zapodaję rytmy już blisko 30 lat. Kilka numerów temu, przy okazji wydania poprzedniej płyty, DRAH był przedstawiony na łamach „Chaosu”. W lutym tego roku dzięki współpracy z Pasażerem ukazała się m.in. najnowsza płyta „Brud”. PRÓCHNO, które powstało spontanicznie kilka lat temu, stało się dla mnie impulsem do otwarcia na inne projekty. Jednym z takich pobocznych projektów, który mam nadzieję już niedługo szerzej zadebiutuje jest dark ambientowo-noise rockowy END FOREST. To przedsięwzięcie z bardzo szerokim składem, skupiające wielu, nie tylko polskich, muzyków. Debiutancki singiel END FOREST pt. „Proroctwo”, który jest już osiągany w sieci, masterował Noah Landis z NEUROSIS. Będzie jeszcze jedna niespodzianka związana z tym projektem, ale na razie nie mogę ujawniać wielu szczegółów. W ubiegłym roku brałem również udział w nagraniu ostatniej płyty krakowskiego projektu MIKIRURKA. Z Bartoszem hałasujemy też w zespole KNUR, który wkrótce wyda swój debiutancki materiał.


Bartosz: Zaczynałem od ARTYKUŁÓW ROLNYCH, w których przez lata uskuteczniałem psychodelicznego noise rocka, potem równolegle bawiłem się eksperymentalnymi gitarami w duecie Leśniewski/Nowacki, który z kolei naturalnie ewoluował w grupę OBIEKTY. Biorę również udział w nagraniach w elektroniczno-ambientowym projekcie SPACE TRAVEL IS BORINGS, a od dłuższego czasu współpracuję również z zespołem GOŁĘBIE. No i tak, jak wspomniał Artur – gramy razem w formacji KNUR.


Marcel: Poza PRÓCHNEM gram w MELISIE i prowadzę kolektyw UGORY. Czasem udzielam się w nagraniach innych wykonawców (ASTROKOT, GOŁĘBIE), współpracuję z Jakubem Lemiszewskim jako projekt WAKACJE W GLEBIE, pomagam innym artystom przy nagraniach i miksach.

Fot. Paulina Kozłowska

CHAOS: Jakie były wasze muzyczne inspiracje do założenia zespołu? Był konkretny plan co chcecie dokładnie grać, czy wszystko narodziło się na próbach?


Próchno: Jak już zaznaczaliśmy na wstępie debiutanckie dzieło powstawało bardzo powoli. Każdy dogrywany korespondencyjnie element sprawiał, że muzyka nabierała innego charakteru. Surowe drony rozlewały się dystopijnie i tylko dzięki perkusji nabrały konkretnych kształtów, które z kolei zostały wzmocnione i pogłębione gitarą basową. Dopiero tę bazę uszlachetnialiśmy wokalami i dogrywkami, aż przybrała ostateczny kształt jakiegoś plemiennego rytuału. Z pewnością słuchając naszej muzyki można wyłapać sporo inspiracji – ambient, post punk,noise rock czy nawet metal – bo trudno funkcjonować w próżni, ale muzyka wychodziła z nas sama, nie bacząc na to, jakie są jej źródła.


Plakat autorstwa – Krzysztof Wroński

CHAOS: Jak wygląda wasze próby, bo przecież nie jesteście z jednej miejscowości?


Próchno: Podczas prac nad pierwszą płytą nie zagraliśmy żadnej próby. Pierwsze nasze spotkanie w pełnym składzie miało miejsce w maju 2019 roku, chwilę po wydaniu debiutu. Dopiero wtedy podczas wspólnej gry mieliśmy szansę się obwąchać. Chemia była potworna! Owocem tego spotkania była także epka zatytułowana „Niż”. Wszystkie późniejsze spotkania zawsze były związane z koncertami, do których musieliśmy się przygotować. A tych koncertów jak wiadomo nie było zbyt wiele. Odległości nas dzielące sprawiają, że za każdym razem oswajamy się na nowo – przychodzi to oczywiście łatwo, ale zawsze trzeba przez to przejść. Taka forma funkcjonowania sprawia, że zawsze – czy tego chcemy, czy nie – musimy startować od początku, musi być rozruch.

CHAOS: Są między wami dosyć spore różnice wieku, a to dosyć często prowadzi do konfliktów pokoleniowych. Jak to wygląda u was?


Próchno: Jesteśmy zespołem, w którym każdy z muzyków urodził się w innej dekadzie. Artur to lata 70., Bartosz lata 80., a Marcel lata 90. To faktycznie dość ciekawy układ personalny. Wszystkie działania twórcze przechodziliśmy do tej pory bezkonfliktowo, a spora różnica wieku między nami raczej wpływa na nas inspirująco. Nie chcielibyśmy, by to wszystko brzmiało tak sielsko-anielsko, ale spotykamy się niezwykle rzadko, jesteśmy zgodni co do kierunku, w którym podąża PRÓCHNO, więc spierać nie ma się o co.

CHAOS: Gdzie nagrywaliście debiutancką płytę i kto ją wydał?


Próchno: Gitary, bas, syntezatory oraz część wokali i dogrywek zostały zarejestrowane w Studiu Cierpienie u Marcela, natomiast perkusja w MordorStudio u Artura. Overduby gitarowe oraz kolejna partia wokali to krakowskie Crasnals Studio prowadzone przez Michała Smolickiego. Materiał pobłogosławił Janusz Mucha, więc debiut ukazał się w Gusstaff Records (płyta CD i kaseta) oraz w sublabelu tej wytwórni Don’t Sit On My Vinyl (niskonakładowy winyl). Z kolei „Niż” to była szybka akcja w całości przeprowadzona w Studiu Cierpienie, gdzie zostały zarejestrowane wszystkie dźwięki. W tym wypadku muzyka również poszła w świat dzięki Gusstaff Records/Don’t Sit On My Vinyl.

CHAOS: Wiadomo po wydaniu płyty, zespół chce grać koncerty, na których promuje swoje najnowsze wydawnictwo. Jak wygląda to u was? Gdzie do tej pory graliście i jak wspominacie te występy?


Próchno: Zagraliśmy w sumie pięć koncertów. Tak, pięć. To nie pomyłka. Kronikarsko odnotujmy wszystkie, bo nie zajmie to zbyt wiele miejsca. Zadebiutowaliśmy na festiwalu Rób Szum w Międzychodzie w 2019 roku, chwilę później były urodziny poznańskiego LASu i koncert w Warszawie (ADA Puławska). Na początku ubiegłego roku wystąpiliśmy jeszcze na imprezie w gdyńskiej Desdemonie, którą organizowałeś. I to był ostatni klasycznie pojmowany koncert. Później dostaliśmy jeszcze zaproszenie na Wrocław Industrial Festival. Wideo z naszego występu jest dostępne online na platformie Vimeo. Publiczności nie było, na sali krzątali się tylko organizatorzy, operatorzy kamer, dźwiękowcy. Wszystkie te imprezy to masa wspomnień i dużo wytworzonej wspólnie energii. Mieszkamy daleko od siebie i zgrywamy się tylko w chwilach, kiedy pojawia się ciekawa propozycja i wszystkim pasują terminy, a jak wiadomo ostatnio nie ma ku temu zbyt wielu okazji.

CHAOS: Od ponad roku trwa pandemia COVID-19, która bardzo negatywnie wpłynęła na kulturę muzyczną na całym świecie. Nie ma koncertów, kluby muzyczne są pozamykane, studia nagraniowe działają na pół gwizdka. Jak sobie z tym radzicie i jak widzicie przyszłość muzyki? W jakim kierunku to pójdzie? Czy nastąpią drastyczne zmiany?


Próchno: Nie radzimy sobie z tym wcale, nie walczymy z wiatrakami i nic na własną rękę nie organizujemy. Mamy świadomość egzystencji w ekstremalnie trudnych czasach. I póki sytuacja się nie unormuje – wierzymy, że w odległej przyszłości tak się stanie – nie podejmujemy żadnych działań, które sprawiłyby, że Próchno będzie pojawiać się częściej zarówno wirtualnie, jak i realnie. Szkoda pary, która idzie w gwizdek. Zmiany w branży muzycznej są nieodwracalne, nic ich nie zatrzyma. Co będzie, kiedy pandemia ustąpi? Raczej pogorzelisko, na którym zaczną kształtować się nowe formy. Jakie? Poczekajmy jeszcze trochę, rzeczywistość nie znosi próżni.

CHAOS: Studio Cierpienie to przybytek prowadzony przez ciebie Marcel. Możesz nam coś o tym opowiedzieć i czy masz jakieś plany związane z tym studiem?


Marcel: Tak. Budujemy z moją Karoliną studio nagrań położone w sercu Pałuk. Wcześniej funkcjonowałem na poddaszu swojego domu, głównie na własne potrzeby, ale zdecydowaliśmy się przenieść obok do większego budynku i stworzyć miejsce sprzyjające pracy i wypoczynkowi. Mamy do dyspozycji przestrzeń studyjną o powierzchni ok 200 m˛, dwa dead roomy oraz zaplecze socjalne, kuchnię, łazienkę i miejsca noclegowe. W studiu pracują maszyny z lat 60., 70., 80., a sam budynek położony jest w sąsiedztwie pól i łąk. Poza sesjami nagraniowymi chcielibyśmy realizować wideo-sesje, podcasty, w przyszłości nie wykluczamy założenia labelu współfunkcjonującego ze studiem. Jesteśmy otwarci na wszelkich freaków, którzy szukają przyjaznego i bezpiecznego miejsca do tworzenia, bez względu na to czy grają, śpiewają, malują, piszą. Planujemy otwarcie na lato/jesień 2021.

Fot. Agata Hudomięt

CHAOS: Kiedy można spodziewać się kolejnego waszego wydawnictwa?

Próchno: Ostatnio wyklarował się nam kierunek, w którym chcemy podążać, więc powoli ruszamy z pracami. Zaczęliśmy sobie przesyłać pliki – poglądowo lub do dalszej pracy. Coś tam zaczyna powstawać, choć wszystko nadal jest w fazie embrionalnej. Formuła pracy korespondencyjnej nie jest nam obca, ale z pewnością wymaga więcej czasu niż nagrywanie na setkę, w związku z tym rozpoczęte niedawno prace z pewnością trochę potrwają. A kiedy pojawi się płyta? Za wcześnie, by mogły padać jakieś deklaracje, ale jak będziemy zadowoleni z efektu końcowego, to podzielimy się naszą muzyką z słuchaczami.

Fot. Agata Hudomięt

CHAOS: Pytanie kolejne kieruje do Bartka, a dotyczy gazety muzycznej ,,Lizard”, do której piszesz od jakiegoś czasu. Kojarzyła mi się zawsze z pismem dla fanów progresywnego rocka, ale od jakiegoś czasu obserwuje zmiany świadczące o zróżnicowaniu gustów. W gazecie zaczęto pisać o innych gatunkach muzycznych. Pojawiły się takie nazwy jak: HAWKWIND, VOIVOD, LADDIO BOLOCKO, THE PSYCHIC PARAMOUNT, THE STOOGES, NEUMA, CAN, AMON DÜÜL … Bartek to trochę twoja zasługa?


Bartosz: Jestem redaktorem prowadzącym „Lizarda”, mam więc bardzo duży wpływ na ostateczny kształt gazety. Objawia się tu inna strona moich upodobań muzycznych, czyli szeroko pojęta klasyka muzyki rockowej czy jazzowej. Zamykanie się w obrębie jednego stylu na dłuższą metę nie prowadzi do niczego dobrego, dlatego zdecydowałem się na pewne przesunięcia, o których wspominasz – od kilku lat pojawiają się materiały o zespołach, które w polskiej prasie czy radiu nigdy nie zostały należycie docenione, a są w historii muzyki istotne. Staram się te tradycje mocniej zaakcentować, dlatego na łamach często pojawia się m.in. krautrock, psychodelia czy gitarowa alternatywa o najróżniejszych odcieniach. To wszystko jest dla mnie bardzo ważne i cieszę się, że zauważyłeś to przesunięcie.

Fot. Agata Hudomięt

CHAOS: Na koniec chciałem zapytać was o najlepszą płytę, jaką ostatnio usłyszeliście, ciekawą książkę, jaką przeczytaliście, najfajniejszy film i koncert, jaki widzieliście. Pochwalcie się.


Bartosz: Pierwsze miesiące 2021 roku w muzyce to dla mnie kilka płyt: z nowości Floating Points, Pharoah Sanders & London Symphony Orchestra „Promises”, MAGNETO „Requiem pour Satana” czy Dominik Strycharski „Symfonia Fabryki Ursus”, a z przeszłości chociażby PORTER RICKS „Biokinetiks” czy powrót do wczesnego dorobku grupy DARKTHRONE. Filmy czy seriale mi ostatnio umykają, a z literatury polecam „Dziką rzecz” Rafała Księżyka i XIX-wieczną prozę (zarówno Polska, jak i świat), w którą ostatnio znów dałem nura. Książki to w moim wypadku świetna alternatywa dla otaczającej rzeczywistości.


Artur: W temacie książki nie będę zbytnio oryginalny, podobnie jak Bartosz, też niedawno miałem na warsztacie „Dziką rzecz” Rafała Księżyka. Książka dla mnie wspomnieniowa, dobrze było odtworzyć sobie w pamięci szczegóły transformacji przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Muzycznie dzieje się dużo i dość różnorodnie, ostatnio często były słuchane np. płyty IT IT ANITA „Sauve”, JARS III, ale również trochę spokojniejsze klimaty z płyty „Soul Love Now – The Black Fire Records Story 75-93”. Jako psychofan Nicka Cave’a nie mogę nie wspomnieć o piosenkowej płycie „Carnage” nagranej z Warrenem Ellisem. Chciałbym polecić też już może nie muzycznie, ale również dźwiękowo podcast „Brzmienie Świata z lotu Drozda”. Bardzo interesująca tematyka, jak to sam autor Paweł Drozd określił, z dala od polityki i tego co możemy przeczytać na pierwszych stronach portali internetowych. Idealna do podróży i na nieprzespane noce.


Marcel: Ostatnio wracam do rzeczy, które już znam, świetnie się bawię słuchając starej muzy – Elvisa Presleya czy CAPTAIN BEEFHEART AND HIS MAGIC BAND. Z nowszych nagrań zeszłoroczna płyta WILLI KOSMOS „Wszystko będzie dobrze” wciąż bardzo mi wjeżdża, „Lamentations” Basinskiego, którego jestem szalikowcem też sobie słucham. Filmów nie oglądam często, ale lubię sobie odpalić do spania jakiś dokument z ładnymi widoczkami. Lektury nie polecę, bo ostatnio czytam głównie o sprzęcie nagraniowym.

Maku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *