Koncert: So Slow + Seaghoat + Death Saint’s Bitch – 20. 02. 2016, klub Paszcza Lwa w Gdańsku.

No to zaczynam pierwszy wpis koncertowy, który będzie miał pierwszą zasadę. Pisania tylko o dobrych koncertach, które mi się podobały. Nie będę pisał o złych, bo po co. Szkoda na to czasu. Druga to, że będę się starał wrzucać fotki Pawła Jóźwiaka. Prywatnie mojego  kumpla i dla mnie najlepszego fotografa koncertowego  w Polsce. Robi genialne zdjęcia prosto z serducha, które idealnie oddają energię tych koncertów. Chcę mieć po prostu jego zdjęcia na moim blogu, bo bardzo podobają mi się, a on daje mi tą możliwość. Dzięki mistrzu. No to ruszam. W sobotni wieczór 20 lutego 2016 wybrałem się do Gdańska na koncert So Slow z którym grały dwie lokalne kapele Seaghoat i Death Saint’s Bitch. Nie napiszę o dwóch wcześniejszych koncertach, bo nie podobały mi się. Nie wniosły nic do mego wnętrza. Miejscem koncertowym był klub Paszcza Lwa na ulicy Kwietnej w Gdańsku – Oliwie. W środku wyglądał jak góralska chatka. Pierwszy raz tam byłem na koncercie. Zjawiłem się tam  trochę wcześniej i pogadałem przed koncertami z Adamem ze So Slow. Powiedział mi, że grają od tygodnia z nowym wokalistą. Jest to też ich pierwszy występ z nim. Poza tym  jest aktorem i na drugi dzień musi być w teatrze na spektaklu w którym gra. Na godzinę 14. Szacun za to dla wokalisty. Pogadałem jeszcze ze znajomymi i po małym poślizgu zaczęło się. Chciałem jeszcze dodać, że w Trójmieście  jest mocna tradycja opóźniania koncertów. Do czego wszyscy już się przyzwyczaili. Po metalowcach ustawiło się na scenie długo oczekiwane przeze mnie So Slow. Nie udało mi się ich zobaczyć jak pierwszy raz grali w Trójmieście w Gdyni w klubie Ucho na festiwalu urodzinowym  mojego muzycznego frendasa Borka. Tak jak usłyszałem, że będą grali w Gdańsku w lutym to się bardzo ucieszyłem i oczywiście postanowiłem tam pójść. Słyszałem różne opinie o ich koncertach, że świetne, a również i słabe. Ja na szczęście wychodzę z takiego założenia, że jak sam nie zobaczę i nie usłyszę to nie będę mógł ocenić jak zespół gra i idę zobaczyć. Na scenie możesz wtedy perfekcyjnie określić jaki to jest zespół. Dobry czy zły i czy warto kupić ich płytę jak się ich nie zna nawet z płyt lub płyty. So Slow zaczęli spokojnie klimatycznie i bardzo emocjonalnie. Grali tak w dużej części koncertu. Przerywali od czasu do czasu te transe mocniejszymi partiami dwóch rozjechanych  gitar.  Brzmienie kapeli pierwsza klasa. Wokalista sporo przetwarzał mixerem swój wokal co kojarzyło mi się z eksperymentami wokalnymi  Gibbiego z Butthole Surfers lub Heliosa Creeda czyli psychodeliczne i kosmicznie. Fajne to było. Posthardcore, noise rock, psychodela i trochę mrocznych kosmicznych jazd.  Zagrali świetny koncert, którym mnie kupili. Widać, że chłopaki  zgrani są i nie sceniczne świeżaki. Zagrali jeden bis. Czekałem też na numer Dharavi, który mi się podobał i się doczekałem. Zagrali naprawdę świetny dobry koncert. Po koncercie kupiłem ich nową drugą płytę „Nomads”. Jak będę miał okazję zobaczyć ich jeszcze raz na pewno skorzystam z tego, bo to dobry zespół  jest i tyle.

  • foto. Paweł Jóżwiak

 

Tu do odsłuchu nowa płyta :

 

12 comments for “Koncert: So Slow + Seaghoat + Death Saint’s Bitch – 20. 02. 2016, klub Paszcza Lwa w Gdańsku.

Skomentuj Steve Yow Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *